Cześć! Jeśli myślisz, że życie studenckie na Politechnice Białostockiej (PB) to tylko równania i kawa po nocach, to usiądź wygodnie – opowiem Ci, jak to naprawdę wygląda. Studiowanie na PB to jak jazda rollercoasterem: raz w górę, raz w dół, ale zawsze z uśmiechem. Od kampusu, który jest jak mała wioska, po imprezy, które pamiętasz latami – oto historia z Białegostoku.
Kampus – tu się żyje
Kampus PB w Zwierzyńcu to taki studencki mikrokosmos. Budynki wyglądają trochę jak z innej epoki, ale w środku? Technologia na poziomie. Centrum Nowoczesnego Kształcenia to mój faworyt – raz wlazłam tam z ciekawości i znalazłam kumpla, który testował drona. Skończyło się na tym, że dron wylądował w krzakach, a my mieliśmy ubaw po pachy.
Akademiki są rzut beretem od uczelni – mieszkałam w „jedynce” i powiem Ci, że to jak reality show: zawsze coś się dzieje. Wspólna kuchnia to centrum plotek, a jak raz zapomniałam garnka na gazie, to sąsiedzi urządzili mi pogadankę przy herbacie. Ceny? Jakieś 450 zł miesięcznie – taniocha w porównaniu z wynajmem w Warszawie. A jak wolisz mieszkać solo, w Białymstoku znajdziesz stancję za grosze i jeszcze zostanie Ci na pizzę.
Biblioteka PB to mój azyl – mają tam kawę na dole i fotele, w których zasypiasz po 10 minutach. Stołówka z kolei to wybawienie – za 15 zł zjesz zupę i kotleta, a w marcu 2025 wprowadzili nawet opcję wege, bo studenci zaczęli marudzić o ekologię. I słusznie!
Imprezy – bo życie to nie tylko nauka
Juwenalia na PB to istne szaleństwo. W zeszłym roku grał Dżem, a tłum szalał, jakby to był Woodstock. Pochód studentów w przebraniach? Widziałam kumpla przebranego za kalkulator – mówi, że to jego „studencka tożsamość”. W tym roku plotki głoszą, że może wpadnie Quebonafide – trzymam kciuki, bo Białystok zasługuje na taki vibe.
Otrzęsiny to osobna bajka. Na moich pierwszych wylądowałam w drużynie, która miała zbudować wieżę z kubków. Wieża się zawaliła, ale śmiechu było tyle, że do dziś wspominamy to z ekipą. Są jeszcze bale wydziałowe – raz poszłam w sukience z lumpeksu za 10 zł i czułam się jak gwiazda.
Społeczność – tu znajdziesz swoich ludzi
PB to miejsce, gdzie każdy ma coś do powiedzenia. Koła naukowe to prawdziwy skarb – moja kumpela z Koła Fotograficznego robi zdjęcia, które mogłaby sprzedawać na Etsy, a chłopaki z SAE budują bolidy, które wyglądają jak z „Szybkich i wściekłych”. W marcu 2025 ekipa z Hackerspace’u wygrała lokalny hackathon – napisali apkę do śledzenia autobusów, co w Białymstoku, gdzie MPK czasem żyje własnym życiem, to złoto.
Samorząd Studencki działa na pełnych obrotach – załatwili nam zniżki w knajpie Zmiana Klimatu, więc piwo smakuje lepiej. A wolontariat? Raz zbierałam karmę dla psów z kumplami i czułam się, jakbym naprawdę coś zmieniła. To takie rzeczy, które sprawiają, że PB to więcej niż uczelnia.
Białystok – studencki raj
Białystok to miasto, które ma duszę. Nie ma tu tłumów jak w stolicy, ale jest Hary Pub, gdzie grają rocka, i kino Ton z biletami za grosze. A jak masz dość betonu, Puszcza Knyszyńska jest blisko – w zeszłym tygodniu byłam na spacerze i wróciłam jak nowo narodzona.
Dzień z życia studenta PB
Typowy dzień? Rano laboratorium – raz próbowałam zaprogramować robota, ale zamiast jechać, tańczył. Po zajęciach obiad w stołówce i plotki z ekipą. Wieczorem albo koło naukowe, albo piwo w akademiku – system USOS pomaga mi to ogarnąć, ale to ludzie nadają temu koloryt. PB to miejsce, gdzie nauka spotyka się z życiem, a ja czuję, że tu pasuję. Jeśli chcesz przeżyć coś podobnego, wpadnij do Białegostoku – obiecuję, że się nie zawiedziesz!